Badia: Potrzebuję kolejnych minut

07
gru

- Początki zawsze są trudne... jeszcze nie do końca czuję piłkę. Potrzebuję tylko kolejnych minut, aby wrócić do formy - przyznał Gerard Badia, który wypowiedział się na temat swojego powrotu na boisko oraz najbliższego spotkania ze Śląskiem Wrocław.

Wróciłeś do gry... Można powiedzieć "nareszcie!"

- Wróciłem, ale już tego nie pamiętam, bo byłem bardzo zmęczony. (śmiech) Dużo czekałem na ten moment, więc jestem zadowolony. Teraz muszę wrócić do formy, którą miałem przed kontuzją. Nie będzie łatwo, ale na pewno jedna wygrana mi pomoże.

Jakie były twoje pierwsze myśli po wejściu na murawę?
- Na początku myślałem, że to był błąd... Później powiedziałem sobie: "Ok, wszedłeś to teraz musisz grać tak, jak przed kontuzją". To było jednak niemożliwe, a zmęczenie dawało mi się we znaki. Głowa chciała, a nogi mówiły, że jeszcze nie w tej chwili. Druga sprawa, że mierzyliśmy się z Lechem. To mocny zespół, który gra bardzo dobrze. Cały czas broniliśmy i nie byliśmy zbyt często przy piłce, więc trzeba było sporo biegać. Nie było łatwo. Śmiało mogę powiedzieć, że to był mój najgorszy mecz w karierze.

Trudno było odnaleźć się na boisku po takiej przerwie?
- Tempo na meczach jest dużo wyższe niż na treningach. Na pewno początek był dużo gorszy niż końcówka. Dopiero po jakimś czasie lepiej radziłem sobie z piłką. To jest jednak dobra droga, bo jeśli zagram w następnym meczu to na pewno będzie to lepszy występ w moim wykonaniu niż ten ostatni z Lechem.

Trener Fornalik stwierdził na konferencji prasowej, że z minuty na minutę wyglądałeś coraz lepiej...
- Zgadzam się. Początki zawsze są trudne... jeszcze nie do końca czuję piłkę. Potrzebuję tylko kolejnych minut, aby wrócić do formy.

Byłeś zmęczony, ale w ostatniej akcji poszedłeś na więcej niż sto procent.
- Tak, tak. Kiedy gram to na boisku muszę zostawić swoje serce, płuca... wszystko! Nie myślę, że muszę na chwilę przystopować i odpocząć, żeby się trochę zregenerować. Taką mam mentalność.

Po tym sprincie sędzia zakończył mecz...
- Wtedy wszystko ze mnie zeszło. Zrobiłem głęboki oddech i powiedziałem "jest dobrze, przeżyłem". (śmiech)

W takich sytuacjach pewnie trzeba docenić wsparcie kibiców, którzy skandowali twoje nazwisko i mocno cię dopingowali.
- Słyszałem! To dodało mi niesamowitą energię. Kibice cały czas są ze mną, dlatego też chciałbym im jeszcze raz podziękować.

Co do samego meczu - mogliście ugrać coś więcej?
- Raczej nie, bo Lech zagrał bardzo dobry mecz i był lepszy od nas. Zrobiliśmy kawał roboty w obronie i dzięki temu zdobyliśmy ten cenny punkt. Przed nami kolejny mecz... Gramy na wyjeździe i mam nadzieję, że wrócimy z trzema punktami.

No tak, zagracie ze Śląskiem. Pamiętasz swój ostatni mecz we Wrocławiu?
- Pamiętam! To był mój najlepszy mecz, od kiedy trafiłem do Piasta. Teraz nie potrzebuję kolejnego hattricka, wystarczą mi trzy punkty. Wygramy i będę zadowolony.

Można powiedzieć, że Śląsk leży Piastowi? Ostatnie wyniki na to wskazują.
- Ze Śląskiem zawsze mieliśmy dobre wyniki, ale wszyscy wiemy jak to jest... To piłka nożna, więc może być różnie. Wrocławianie też potrzebują punktów, więc czeka nas trudny i - mam nadzieję - ładny mecz.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA