Badia: Nie było niespodzianki

03
gru

- Przeważaliśmy i kontrolowaliśmy cały ten mecz. Myślę, że przez 90 minut byliśmy spokojni o końcowy wynik - powiedział Gerard Badia, strzelec dwóch bramek w meczu 1/8 Totolotek Pucharu Polski.

Dobry mecz w twoim wykonaniu okraszony dwoma bramkami, ale i zdarzył się niewykorzystany rzut karny. Jesteś zadowolony ze swojego występu?
- Oczywiście, jestem zadowolony. Przede wszystkim z powodu wygranej. Potwierdziliśmy bycie faworytem. Na papierze przed meczem byliśmy stawiani w tej roli, ale na boisku bywa różnie. My pokazaliśmy dobrą dyspozycję. Można przyznać, że Legia II miała dobrych zawodników, ale przeważaliśmy i kontrolowaliśmy cały ten mecz. Myślę, że przez 90 minut byliśmy spokojni o końcowy wynik.

Przystąpiliście do rywalizacji z kilkoma zmianami w składzie...
- Tak, nasza kadra jest szeroka i wyrównana. Gdyby Tiago Alves nie był kontuzjowany, z pewnością zagrałby w tym meczu. Nie było też Kuby Czerwińskiego, który się leczy, a pozostali są zdrowi i gotowi do gry. Trener Waldemar Fornalik ma duży wybór i może decydować zgodnie ze swoim planem. Jesteśmy profesjonalni i każdy z nas chcę się pokazać w meczu pucharowym.

Jak grało się wam na tej murawie w Ząbkach?
- W Polsce o tej porze roku chyba wszędzie gra się trudno i te murawy nie są najlepsze. Było czuć, że to boisko jest delikatnie zmrożone, ale trzeba grać mimo niekorzystnych warunków. Nikt nie narzekał i generalnie ta nasza gra wyglądała dobrze. Możemy być zadowoleni z efektów.

Czy masz nerwy ze stali? Mimo pierwszego niewykorzystanego karnego, zdecydowałeś się wykonać drugie podejście. Nie było innych chętnych?
- Tak się złożyło. Przyznam się, że byłem trochę zdenerwowany po tym nietrafionym pierwszym karnym. Z resztą przy tym pierwszym strzale też wierzyłem, że wpadnie, bo uderzyłem dobrze. To był silny strzał, ale niestety na idealnej wysokości dla bramkarza. Chciałem pokierować po ziemi, ale ta piłka mi się podniosła. Przed drugą jedenastką pytałem Jorge Felixa i Toma Hateley'a, który również strzela jedenastki, czy chce podejść, ale oni mi mówili "strzelaj, szkoda żebyś kończył mecz i wracał do domu z niewykorzystanym karnym". Zmieniłem stronę, strzeliłem i jestem szczęśliwy.

Drugi karny zupełnie inaczej strzelony. Zmieniłeś stronę i uderzyłeś bardziej technicznie...
- Tak to jest. W karnych tak bywa, że nie trzeba tyle siły, ale precyzja jest ważna. Pomyślałem sobie, że bramkarz pójdzie w tę samą stronę co za pierwszym razem, wytrzymałem presję i pokierowałem to uderzenie

Piasta można pochwalić za determinację, bo atakował przez większość spotkania. Było w was dużo chęci, by zrehabilitować się po ligowych niepowodzeniach?
- Bardzo chcieliśmy się zrehabilitować i przerwać tę negatywną serię. Było to dla nas ważne i wiedzieliśmy też, że wszyscy czekają na naszą pomyłkę i życzyli nam przegranej w Pucharze Polski. To byłaby duża niespodzianka gdybyśmy odpadli, a dziennikarze mieliby "używanie". Nie dopuściliśmy do tego. Zagraliśmy dobry mecz i mieliśmy wszystko pod kontrolą.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA