Badia: Chcemy zakończyć jak najwyżej

09
sty

- Musimy pamiętać, jaki herb nosimy na koszulce i dla niego chcemy znaleźć się na końcu rozgrywek jak najwyżej. Chcemy skończyć sezon znów jako mistrz, ale cel podstawowy jest jeden - pierwsza ósemka. Jest dużo drużyn, które chcą się tam znaleźć - zaznaczył Gerard Badia pierwszego dnia po powrocie z urlopów.

Jak się czujesz tego pierwszego dnia po powrocie do klubu?

- Stęskniłem się! Byłem na wakacjach, ale już czwartego, piątego dnia powiedziałem do żony, że brakuje mi treningu. Ale mimo wszystko dobrze, że było trochę tego wolnego. Odpocząłem i czuję się świetnie.

Znów pójdziecie na mistrza?
- Kiedy spojrzymy na tabelę, to wszystko jest możliwe, natomiast nie będzie łatwo załapać się do górnej ósemki, a potem będziemy walczyć. Często powtarzam, że musimy pamiętać, jaki herb nosimy na koszulce i dla niego chcemy znaleźć się na końcu rozgrywek jak najwyżej. Oczywiście, chcemy skończyć sezon znów jako mistrz, ale cel podstawowy jest jeden - pierwsza ósemka. Jest dużo drużyn, które chcą się tam znaleźć. Pierwszy mecz zagramy u siebie z Zagłębiem Lubin. Jak przegrasz, to spadasz na dziewiąte, albo dziesiąte miejsce, wygrasz, to znowu oddychasz. Będzie się działo, będzie zabawa!

Jak może wyglądać twoja przyszłość?
- Rozmawiałem dużo z rodziną o planach. W tym momencie jeszcze nie wiem. Mam w kontrakcie zapis, ile minut rozegranych potrzebuję, żeby od razu automatycznie przedłużyć umowę. Jestem w tym klubie już siódmy sezon i dobrze się tutaj czuję. Nie wiem, czy to jest mój pierwszy czy drugi dom, bo tutaj spędzam więcej czasu niż w Hiszpanii. Nie mogę myśleć tylko o sobie, ale też o żonie, dzieciach. Nie zarabiam milionów, żeby po karierze sobie żyć w domu i wypoczywać. Muszę planować życie. Chcę grać dalej w piłkę, bo to kocham. Kiedy jestem na wakacjach, to po tygodniu bez piłki już tęsknię. Nie wyobrażam sobie dnia, w którym wstaje z łóżka, by iść do innej pracy. Nie mógłbym tak, bo wiem, że to nie byłoby dobre dla mnie, mojej głowy, ani dla rodziny. Jak ktoś zapyta moją córkę - Skąd jesteś? Mówi, że z Gliwic. - Zobaczymy. W tej chwili piłka jest numerem jeden, bo nie wyobrażam sobie inaczej. Nie wiem jak będzie w następnym sezonie, nie chcę teraz za bardzo o tym myśleć, bo nie wyobrażam sobie mojego życia bez Piasta.

Bez entuzjazmu wracałeś z ciepłej Hiszpanii do Polski?
- Lecieliśmy z Hiszpanii razem z Jorge Felixem i Igorem Angulo z Górnika. Gdy przylecieliśmy do Katowic na zewnątrz był jeden stopień, a pamiętam, że pięć lat temu było -20. Jak wylatywaliśmy było około ośmiu stopni, a kiedy byłem na Teneryfie było 28. 

Piłkarze lubią okresy przygotowawcze? Obozy, sparingi, zgrupowania w Kamieniu?
- Nie lubimy. (śmiech) Trenerzy dobrze znają zawodników i wiedzą w jaki sposób nas przygotować. Jak w pierwszy dzień trenujesz na maksa, to jutro sala fizjoterapeutów będzie pełna ludzi. Jak jesz, pijesz i nie biegasz, to pierwszy dzień nie może być intensywny. Lubię okres zimowy za to, że gra się ciekawe sparingi, przeciwko dobrym drużynom. Gramy teraz z Łudogorcem Razgrad. Wcześniej mierzyliśmy się z Zenitem Petersburg czy CSKA Moskwa. Nie wiem, kiedy będę miał możliwość zagrać taki mecz z takimi rywalami, a sparingi zimowe dają taką szansę.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA