Angielski: I liga to dla mnie przetarcie

30
mar
- Spadła na mnie odpowiedzialność za stwarzanie sytuacji bramkowych i strzelanie goli. I liga nie jest łatwa, trzeba dużo biegać, walczyć i przepychać się z rosłymi obrońcami. Jednak występy na zapleczu Ekstraklasy to dobre przetarcie przed poważniejszą ligą, która - mam nadzieję - czeka mnie w przyszłości - mówi Karol Angielski, napastnik Piasta wypożyczony do I-ligowej Olimpii Grudziądz. 

Zacznę od gratulacji! W dwóch ostatnich meczach w młodzieżówce zdobyłeś dwie bramki. Chyba dobrze ci idzie?
- Wydaje mi się, że przenoszę na mecze kadry młodzieżowej swoją dyspozycję z I Ligi. Pierwsze spotkanie rozpocząłem na ławce rezerwowych, a jak wszedłem to trzeba było gonić wynik. Tak się zdarzyło, że trzech zmienników - Konrad Michalak, Grzegorz Tomasiewicz i ja - odwróciło losy rywalizacji. Dzięki temu zwyciężyliśmy, więc wszystko poszło po myśli trenera. Dodatkowo Szwajcaria pokonała Niemców, więc wygraliśmy Turniej Czterech Narodów. Ten mecz z Włochami był bardzo ważny dla naszej reprezentacji, więc cieszę się, że dołożyłem się do tego zwycięstwa.
 
No właśnie, to spotkanie zaważyło na końcowym triumfie. Wygrana z Włochami była drugim zwycięstwem reprezentacji Polski w tym turnieju.
- Tak, wcześniej pokonaliśmy Szwajcarię oraz Niemców, ale nie grałem w tym spotkaniu. Oprócz tego mieliśmy remis i porażki. Najważniejsze jak się kończy, a nie jak zaczyna. Zwyciężyliśmy i tylko to się liczy.
 
Wygrana w Turnieju Czterech Narodów pokazuje, że młodzieżowa reprezentacja nie jest słabym zespołem, skoro potrafi pokonać silnych rywali, jakimi niewątpliwie są Włosi i Niemcy.
- Można powiedzieć, że graliśmy z elitą. Mocnym zespołem była także Grecja, którą pokonaliśmy w spotkaniu towarzyskim. Mamy w zespole dobrych zawodników, którzy grają w Ekstraklasie. Większość piłkarzy jest z I ligi, ale każdy z nich dużo znaczy dla swojej drużyny.
 
Jak ty osobiście to odbierasz? Powiedziałeś, że to co prezentujesz w I lidze starasz się przekładać także do reprezentacji. Czy to znaczy, że jesteś naładowany pewnością siebie i dobrze się czujesz na boisku?
- Przede wszystkim czuję zaufanie kolegów z drużyny. Widzą, że strzelam bramki, wierzą we mnie i wiedzą, że mogę pomóc. To bardzo mi to pomogło. W obu spotkaniach dołożyłem swoją cegiełkę, więc myślę, że wykonałem zadanie.
 
Koledzy pewnie czuli, że "jesteś w gazie" i jak zagrają ci piłkę to zrobisz z nią coś pozytywnego, prawda?
- Tak. Wiedzieli, że dam coś drużynie. Chciałem wnieść świeżość i ożywienie do zespołu. Z Włochami tak było, bo nasze wejście na boisko sprawiło, że praktycznie cała ofensywa była wymieniona. To przyniosło efekty w postaci większej liczby akcji. Zawodnicy, którzy grali wcześniej wymęczyli rywala, a my mieliśmy ułatwione zadanie… i „skończyliśmy” przeciwników.  
 
Porozmawiamy trochę o I lidze, w której występujesz od ponad roku. W Zawiszy było nieźle - strzeliłeś dwie bramki i zanotowałeś kilka asyst.
- Tak, grając w Zawiszy udany miałem przede wszystkim początek sezonu. Dobrze prezentowałem się już w okresie przygotowawczym i zdobywałem gole w sparingach. Na obozie w Hiszpanii graliśmy z mocnymi rywalami, m.in. Dynamo Moskwa czy Amkar Perm, w których udało mi się strzelić bramkę. W lidze nie zrobiłem tego, czego sobie zakładałem, a chciałem poprawić swoje statystyki. Jestem ofensywnym zawodnikiem, którego rozlicza się z goli i asyst, a tego nie miałem za dużo... Dodatkowo było widać, że po meczu z Sandecją Nowy Sącz wszystko w klubie "siadło". Przegraliśmy 0-4, a później wyglądało to tak, jakbyśmy mieli tylko ten sezon dograć do końca. Wiadomo, co się stało później - Zawisza się rozsypał, a prezes Osuch powiedział, co sądzi na temat naszej gry i przyznał, że nie będzie już nic dokładał do tego interesu.
 
To był chyba taki czas, w którym mogłeś się sporo nauczyć. Oprócz bramek i asyst, o których wspomniałem, były też gorsze mecze, w jednym z nich była też czerwona kartka... Chyba dużo się wtedy w Twojej karierze działo, prawda?
- Tak na prawdę, to tam zacząłem grać. Na początku występowałem we wszystkich meczach... Ciekawym przetarciem było też spotkanie z Legią Warszawa na Łazienkowskiej w Pucharze Polski. Przegraliśmy, ale sam fakt, że mogliśmy zagrać z takim zespołem, a wiadomo Legia to Legia - mocna drużyna i nie tylko nas wysoko ograła. Chcieliśmy tam pojechać i cieszyć się grą, a bramki straciliśmy po naszych błędach, więc musieliśmy oddać wyższość i mądrość piłkarzom z Warszawy... Wracając do I ligi to pamiętam tę czerwoną kartkę. Dostałem dwie żółte i po raptem godzinie gry musiałem zejść z boiska. Wiem, że nie mogę się tak zachowywać, bo osłabiłem zespół i przegraliśmy. Mam nauczkę na przyszłość, że nie powinno się tak robić.
 
No właśnie. Obecny sezon mówi jasno, że potrafisz wyciągać wnioski i cały czas się rozwijasz. Rozegrałeś 22 spotkania, w których zdobyłeś 10 goli, więc twój bilans może imponować, bo jesteś jednym z najskuteczniejszych strzelców I ligi. To jest twój najlepszy czas w karierze?
- Mam nadzieję, że ten najlepszy jest jeszcze przede mną, ale teraz czuję się mocny oraz to, że mam zaufanie u zespołu i sztabu szkoleniowego. Aktualnie w Olimpii nie ma napastników. Jesteśmy tylko ja i Damian Warchoł, bo Nildo oraz Furtado są kontuzjowani i nie zagrają chyba do końca sezonu. Na mnie i Damiana spadła największa odpowiedzialność za stwarzanie sytuacji, bo wiadomo, że napastnicy muszą czasem rozgrywać, a nie tylko czekać na piłkę w polu karnym. I liga jest mocno fizyczna, więc trzeba dużo biegać, walczyć i przepychać się z rosłymi obrońcami. Jednak to dobre przetarcie przed poważniejszą piłką, która - mam nadzieję - mnie czeka w przyszłości.
 
W Olimpii chyba grasz na optymalnej dla siebie pozycji, bo w Zawiszy występowałeś także na skrzydle, tak?
- Tak, to też może być tym spowodowane. W Grudziądzu gram jako wysunięty napastnik lub na "10". W Zawiszy najczęściej występowałem na boku pomocy. W Olimpii gram w ataku, jestem najbliżej bramki przeciwnika, więc koledzy mnie szukają, a ja próbuję odnajdywać się w polu karnym i jak na razie wszystko wychodzi pozytywnie.
 
A nie myślisz o tym, żeby zacząć wykonywać rzuty karne?
- W Olimpii od „jedenastek” jest Marcin Kaczmarek, a w reprezentacji - podczas meczu z Grecją - to ja byłem wyznaczony i podszedłem do karnego. Śmialiśmy się w klubowej szatni, że teraz ja będę strzelał. Ale tak zupełnie poważnie to Marcin jest od tego i jeśli nie będzie się czuł na siłach lub go nie będzie w składzie, to wtedy ja spróbuję. To najstarszy i najbardziej doświadczony zawodnik w drużynie, więc ma spore poparcie w drużynie, ma najwięcej do powiedzenia i jest pewnym egzekutorem karnych.
 
No tak, Marcin Kaczmarek ma tyle występów w Ekstraklasie ile reszta zawodników Olimpii w sumie.
- To prawda. Wszyscy widzą, że robi różnicę, mimo że ma 37 lat. Już nie jest najszybszy, ale jest najbardziej doświadczony i na tym bazuje. Jego plusem jest też to, że jest obunożny. Zarówno prawą jak i lewą nogą potrafi zagrać "na nos", więc to kolejny argument dla reszty zespołu, aby go wykorzystywać.
 
Jako młody zawodnik masz się więc od kogo uczyć.
- Tak, tak. Mamy w zespole bardzo dużo doświadczonych piłkarzy. Oprócz Marcina Kaczmarka są także Marcin Smoliński czy Dariusz Kłus. Wielu piłkarzy ma ekstraklasową przeszłość, ale jest też dużo młodych chłopaków jak Jakub Wrąbel, Damian Ciechanowski lub Lukas Klemenz, którzy w przyszłości mogą wbić się na ten najwyższy poziom. Musimy jak najwięcej czerpać od tych starszych graczy. Trzeba ich podpatrywać i słuchać, bo są od nas mądrzejsi piłkarsko i życiowo.
 
Wracając do karnych, to przydałyby ci one w walce o koronę króla strzelców w I lidze. Zawodnicy, z którymi rywalizujesz chyba wykonują jedenastki w swoich klubach...
- Tak, Patejuk strzela.. Forssell także. Nie myślę jednak o koronie króla strzelców, bo to mogłoby mi tylko zaszkodzić. Jakbym w jednym meczu nie strzelił to mógłbym się zaciąć, więc podchodzę do tego z chłodną głową i robię wszystko, żeby pomóc drużynie - to jest najważniejsze. Gdy uda mi się zdobyć bramkę to tylko jako plus. Najważniejsze jest dobro drużyny.
 
Na koniec chciałem spytać o twoje najbliższe plany, ale poniekąd już mi odpowiedziałeś, że nie skupiasz się na tytule króla strzelców... Czyli co teraz - dogrywasz sezon w Olimpii i wracasz do Piasta?
- Tak, jestem wypożyczony do końca sezonu, a od 1 lipca jestem zawodnikiem Piasta, z którym mam ważny kontrakt. Jestem w kontakcie z Piastem, ale skupiam się jednak na tym co w moim życiu się dzieje teraz. Najważniejsze na ten moment są występy w Olimpii i nie myślę o tym co będzie później, bo to może zadziałać na moją niekorzyść. Teraz mamy mecz z Sandecją i trzeba go po prostu wygrać. Występuję w mocnym zespole i liczę, że coś w tym sezonie ugramy.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA